Wiersze Andrzeja (21)
2013/06/27 Leave a comment
Wszyscy znamy przysłowie: „gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała.” Dlaczego więc jest tak wiele kózek które tak często się popisują, jednak nóżek nie łamią? Posłuchaj jaką ma na to odpowiedź Andrzej w wierszu
Kózka
Była sobie kózka mała,
co po górach wciąż biegała.
Przestań skakać mama mówi,
do kochanej swej córuni.
Poślizgniesz się upadniesz,
albo do przepaści wpadniesz.
Możesz się poranić wielce,
albo złamać sobie ręce.
Lecz ona mamy nie słucha,
na słowa ostrzeżenia głucha.
Żadnego kamienia nie minie,
za każde drzewo się skryje.
Z dachu domu zeskakuje,
nową zabawę wynajduje.
Nic mi się nie stanie,
wszystko mam opanowane.
Tak dzień za dniem przemija,
kózka w pewność się wbija.
Że tam mama ostrzegała,
słowa przestrogi dawała.
Do tej pory nic sie nie stało,
wszystko się udawało.
Więc kózka myśli,
gdzie to jeszcze nie chodziłam?
Czego jeszcze nie robiłam?
Czego jeszcze nie próbowałam?
No bo może się bałam.
W koło więc się rozgląda,
do każdego zajrzy kąta,
Tu już byłam, to robiłam.
Czy wszystkiego próbowałam?
czy już wszystko poznałam?
Nagle coś zobaczyła,
do góry z radości podskoczyła.
Przecież jest góra wysoka,
ot niedaleko potoka.
Na którą żadna koza nie pójdzie,
bo jest znak ‘tu stójcie’.
Bo jak legenda niesie,
gdzieś tam głęboko w lesie,
wilki złe mieszkają,
które litości nie mają.
Kózka z radości podskakuje,
na wyprawę się szykuje.
Buty specjalne ubiera,
płaszcz na wszelki wypadek zabiera.
W stronę góry maszeruje,
z radości pogwizduje.
Zatrzymaj się kózko na drodze,
pamiętaj o przestrodze.
Co mama powiadała,
abyś się tam nie udawała.
Żebyś nie zabłądziła,
kopytek nie poraniła.
Lecz ona jak zwykle nie słucha,
tylko z uśmiechem od ucha do ucha.
Prosto tam maszeruje,
strachu żadnego nie czuje.
Już tablice ostrzegawczą z tyłu zostawiła,
już na drugi brzeg się przeprawiła.
Nagle niebo pociemniało,
wielkim deszczem zapachniało.
Kózka płaszczem się otuliła,
uszka postawiła.
O, o, czy to wilków wycie słyszę?
Ha, ha, to tylko wiatr drzewami kołysze.
Jak tu nagle coś trzaśnie!
I po plecach z lekka draśnie.
Więc do góry podskoczyła,
i wnet wilków zobaczyla.
Jeden, drugi całe stado,
o ratunkuuu drogi tato.
W którą stronę mam uciekać?
niema czasu co odwlekać.
A więc w prawo potem w lewo,
płaszcz rozdarła gdzieś o drzewo.
Tak w koło biega sama,
a ostrzegała mama.
Wszystkie drogi pogubiła,
po prostu zabłądziła.
Ratunkuuu, na drzewo więc wskoczyła,
w jego liściach się schroniła.
A tu wilki nadchodzą
ciemną straszną nocą.
Myśli kózka, jak tu się obronić z gracją,
aby nie stać sie kolacją?
Kózka na drzewie siedzi,
na dole wilk oczami świeci.
Zasnęła kózka zmęczona
chociaż cała przemoczona.
Takiej wyprawy jeszcze nie miała
aby ona się bała.
Rano kiedy się obudziła,
to z radością zobaczyła,
że po wilkach ani śladu,
a to już czas obiadu.
Trochę trawki poszczypała,
i w głowę się podrapała.
‘Która droga do domu bezpiecznie prowadzi?’
siedząc pod drzewem tak sobie radzi.
W prawo albo w lewo drogi nieznajome,
ciężko iść bo i kopytka poranione.
Postanowiła: do domu wracać nie będzie,
ona tę górę zdobędzie.
Więc wstaje, do drogi się szykuje,
nóżki liściem opatruje.
Powoli do góry się wspina,
przeszła już trzecia godzina.
Już do końca niedaleko,
patrzy a tu w misce mleko.
Chętnie je wypiła,
trochę się posiliła.
Chwila i na górze stoi,
noc zapada, wracać się boi.
Bo tam wilki czekają,
całą wielką zgrają.
Myśli ‘tu przenocuję,
a rano do domu pomaszeruję’.
Trzeba teraz ognisko rozpalić
aby od wilków się ocalić.
Zasypia, nagle znajomy zapach czuje,
ktoś w jej stronę maszeruje.
Hura! to mój pan pastuszek,
on zadba o mój poraniony brzuszek.
Do domu kózka sprowadzona
choć głodna i poraniona.
Więcej wypraw nie robiła,
bo się nauczyła,
że najbezpieczniejsza to pańska zagroda
tam nie spotka jej żadna zła przygoda.
My tak postępujemy
w swoje drogi się udajemy.
Na swoich siłach polegamy
o Pasterzu zapominamy.
Lecz Bóg nas szuka i znajduje,
rany życia opatruje,
i życie wieczne daruje.
Andrzej Tomasiuk 10.06.2013