Zrozumiałeś wreszcie?
2010/07/29 Leave a comment
Około roku temu, pastor Been (fikcyjne nazwisko) tłumaczył przed zgromadzeniem że nigdy nie zrozumie bólów rodzenia gdyż jest mężczyzną, a zrozumiał to wtedy kiedy jego żona powiedziała mu: nigdy nie zrozumiesz bólów rodzenia bo nigdy nie byłeś kobietą. Zastanawiałem się w jaki sposób żona pastora mogła zrozumieć to zagadnienie. Czy była kiedyś mężczyzną, doświadczyła bólu porodowego i stwierdziła że nie potrafiła tego zrozumieć (będąc mężczyzną)?
Kilka tygodni później usłyszałem podobne stwierdzenie w grupie dyskusyjnej. Wspomniałem o tym jaki ból cierpiałem, kiedy miałem kamień nerkowy i jak po kilku latach nie potrafiłem wyobrazić sobie tego bólu, chociaż nadal rozumiałem, jaki był silny. Zapewniono mnie wtedy, że to nie jest sprawa wyobraźni ale „czystego” zrozumienia. Powiedziałem więc że rozumiejąc pojęcie bólu i obserwując lub słuchając innych ludzi mogę rozumieć ból spowodowany złamaniem nogi, uderzeniem młotka, przebiciem bagnetem, itd.
Ktoś wtedy powiedział że częściowe zrozumienie takimi metodami jest możliwe ale do zrozumienia na 100% konieczne jest doświadczenie „na własnej skórze” dokładnie tego samego wydarzenia. Spytałem wtedy czy potrzebne jest komuś takie zrozumienie na 100% żeby się wzajemnie rozumieć i skąd wiemy że dwie osoby przeżywające dokładnie takie same wydarzenie ma precyzyjnie takie same zrozumienie tego wydarzenia. Odpowiedź była mniej więcej taka: bo te osoby przeżyły dokładnie to samo wydarzenie. Innymi słowy—masło maślane. Ale chyba nikt nie wziął pod uwagę tego, że jeśli jedna osoba jest chora i nie ma poczucia bólu, po przeżyciu dokładnie takiego samego wydarzenia co i druga osoba może dojść do przekonania że ból to rzecz urojona.
Niedawno w tej samej grupie dyskusyjnej usłyszałem takie zdanie: „Aniołowie, którzy nie wiedzą nic o grzechu nie rozumieją, co to znaczy mieć okazaną wobec siebie łaskę.” Spytałem, czy aniołowie są takimi głuptaskami że przez blisko 6,000 lat obserwują naszą planetę, a wcześniej przeżywali tragedię w niebie, i ciągle nie wiedzą nic o grzechu? W odpowiedzi usłyszałem, że to prawda, bo aniołowie nie zgrzeszyli i dlatego nie rozumieją co to grzech i łaska.
Przytoczyłem moją historyjkę o kamieniu nerkkowym i stwierdziłem że na podstawie mojej własnej obserwacji oraz opisów innych ludzi mogę powiedzieć że rozumiem bóle porodowe. Słyszałem nawet matki mówiące że cierpiały więcej z powodu kamieni nerkowych niż podczas rodzenia dzieci. Ale wtedy ktoś zaoponował mówiąc że ból porodowy jest w innym miejscu. Pomyślałem sobie: co z tego? Czy to miałoby znaczyć że jeśli uderzę się młotkiem we wskazujący palec, to nadal nie mogę zrozumieć co to znaczy uderzyć się tym samym młotkiem w palec środkowy?
Zignorowałem tę myśl i wtedy ktoś stwierdził: mam troje dzieci, towarzyszyłem żonie przy każdym porodzie, i nie rozumiem co to jest ból porodowy. Jakby bez zastanowienia zapytałem: a skąd wiesz, że nie rozumiesz? Po chwili ciszy kilka osób zaśmiało się w głos. Przecież jest jasne, że jeśli zrozumienie czegoś wymaga przeżycia odpowiedniego wydarzenia, to brak zrozumienia czegoś musi być oparty na braku przeżycia odpowiedniego wydarzenia, a skoro jest tego przeżycia brak, to również nie ma zrozumienia tego braku. Stąd stwierdzenie że nie rozumiem czegoś jest sprzeczne z założeniem że zrozumienie czegoś musi się opierać na własnym przeżyciu odpowiedniego wydarzenia. Innymi słowami, ostatnia osoba zabierająca głos w dyskusji nie przeżyła nic co dałoby jej zrozumienie że nie posiada zrozumienia. Dochodzi więc do absurdu.
Przez kilka następnych dni zastanawiałem się nad tym zagadnieniem. Między innymi przyszła mi taka myśl: jest światowej sławy psychiatra, który nigdy nie chorował na żadną chorobę umysłową. Leczy on ludzi ze wspaniałymi rezultatami, rozchwytywany jest na całym świecie do prowadzenia kursów szkolących lekarzy jak leczyć psychicznie chorych… ale skąd niby ten lekarz rozumie jak leczyć ludzi, jeśli ponoć nie rozumie co to jest chorować na chorobę umysłową? A może przeżył na własnej skórze jakieś uzdrowienia z choroby psychicznej mimo że nie był chory, i zrozumiał wtedy tylko etap powracania do zdrowia i na tej zasadzie potrafi leczyć innych? Powstaje tylko pytanie: jak potrafi zrozumieć swoich pacjentów i jak uczy innych lekarzy jak zdiagnozować ludzi aby stwierdzić czy są rzeczywiście chorzy. Pozostawiam jednak tę sprawę tym którzy chcieliby przeżywać wydarzenia aby je zrozumieć.
Na jednej z klas filozofii zastanawialiśmy się nad tym co to znaczy rozumieć cokolwiek. Z początku wydawało się wszystkim studentom że takie zadanie nie ma sensu, ale kiedy nauczyciel stawiał coraz to nowe pytania, zorientowaliśmy się że to nie jest takie łatwe. Po półgodzinnej dyskusji obrazowanej przez wiele przykładów nie doszliśmy do żadnej definicji, ale zgodziliśmy się z opisem jednego filozofa wskazanego przez wykładowcę. Nie pamiętam kto to by i w jakiej książce to pisał, ale brzmiało to mniej więcej tak:
Jeśli Belinda przeczyta jakąś książkę i potrafi ją streścić, potrafi rozmawiać na jej temat, potrafi zadawać pytania i udzielać odpowiedzi na tematy w niej poruszane, itd. to znaczy że Belinda rozumie tę książkę. Ten sam wzór można zastosować do rozumienia wykładów w szkole lub na uczelni, do rozumienia wydarzeń odbywających się wokół nas, do rozumienia bólu przeżywanego nie tylko przez innych ludzi ale również przez zwierzęta (czy był ktoś zwierzęciem?), itd. Innymi słowami, zrozumienie to proces intelektualny polegający na wyciąganiu wniosków z obserwacji i różnych źródeł informacji. Aniołowie nie muszą zgrzeszyć aby zrozumieć co to jest grzech, pielęgniarka nie musi być mężczyzną aby leczyć mężczyzn, uczeń nie musi jechać na Antarktydę aby zrozumieć co to znaczy śnieg przez cały rok, itd.. Stąd też idee że „aniołowie… nie wiedzą nic o grzechu” i z tego powodu „nie rozumieją, co to znaczy mieć okazaną wobec siebie łaskę” wychodzą poza normalne używanie języka w starożytności i teraz, szczególnie jeśli chodzi o terminy „wiedzieć” i „rozumieć.”
Najciekawsze spostrzeżenia zostawiłem na koniec. Jeśli trzeba urodzić dzieci aby zrozumieć cierpienia porodowe, jeśli aniołowie musieliby zgrzeszyć aby zrozumieć co to jest grzech i łaska, wtedy
Najciekawsze spostrzeżenia zostawiłem na koniec. Jeśli trzeba urodzić dzieci aby zrozumieć cierpienia porodowe, jeśli aniołowie musieliby zgrzeszyć aby zrozumieć co to jest grzech i łaska, wtedy
- Nie mógłbym zrozumieć co to jest Stworzenie bo nie stwarzałem świata (ani nawet nie widziałem tego).
- Nie mógłbym zrozumieć co to jest zmartwychwstanie, Milenium, królestwo wieczne, bezgrzeszne życie, i wiele innych rzeczy które jeszcze się nie stały.
- Nie mógłbym zrozumieć co to jest Bóg bo nie byłem Bogiem (ani nawet nie widziałem Go).
- Przykładów można mnożyć niemal bez końca.
Jak więc Bóg mógłby mnie nie zbawić? Przecież nie rozumiałbym podstawowych rzeczy odnośnie usprawiedliwienia z łaski Bożej i darowania życia wiecznego wszystkim którzy się przyjaźnią z Bogiem! Jednak Biblia uczy że nikt nie będzie miał żadnej wymówki na to że nie znał Boga lub nie wiedział o zbawieniu, gdyż wszystkie atrybuty Boże są widoczne od stworzenia świata we wszystkim co obserwujemy dokoła siebie. „To bowiem, co niewidzialne, to znaczy jego wieczna moc i bóstwo, są widzialne od stworzenia świata przez to, co stworzone, po to, aby oni byli bez wymówki.” Rm1:20 A skoro można patrzeć na przyrodę i zrozumieć istnienie i charakter Boga, nie trzeba zgrzeszyć aby zrozumieć co to łaska, nie trzeba rodzić dzieci aby zrozumieć rodzące kobiety, i nie ma sensu głoszenie dziwnych nauk o konieczności przeżycia wszystkiego co człowiek pragnie zrozumieć.