Wiersze Andrzeja (12)

TRZY DNI

Narrator

Posłuchajcie historii trzech dni,
Historii co Bożą łaską lśni.
Trzy dni zmieniły ludzkości  dzieje,
Trzy dni przyniosły światu nadzieję.
W trzy dni dramat rozegrany,
Każdy dzień miłością owiany.
Usiądźcie teraz  wygodnie
Jak król na tronie, nadobnie.
Dzień pierwszy –
Czwartek wieczór zaczynamy,
Po kolei odliczamy.
Dzień do dnia podobny,
Lecz ten czwartek jest  ozdobny.
Dzisiaj  pamiątka wyjścia  z niewoli,
Egiptu domu niedoli.
Jezus do uczniów się odwraca,
Takie słowa do nich zwraca.

Jezus

Idźcie  do miasta tego,
Zaraz tutaj, pobliskiego.
Do pierwszego domu zapukacie,
O pusty  pokój się spytacie.
Tam stół postawicie,
Do wieczerzy zastawicie.
Jak wszystko  przyszykujecie,
To po nas  przyjdziecie.
My  tu na was czekamy,
Czas spoczynku mamy.

Uczeń

Mistrzu wszystko przyszykowane,
I stoły  udekorowane.
Czas wieczerzę rozpoczynać,
Pamiątkę wyjścia
Paschę pierwszą wspominać.
Pójdźmy do stołu siadajmy,
Wspomnienia rozpoczynajmy.

Narrator

Jezus od stołu nagle wstaje,
Na bok składa ubranie.
Do misy wody nalewa,
Nogi uczniom umyć trzeba.
Towarzystwo przy stole milknie,
To przecież sługi praca.
Jezus do nich się zwraca.

Jezus

Czy wiecie co teraz zrobiłem?
Dlaczego nogi wam umyłem?
Ja pan wszechświata,
Mistrz tego świata.
Co robić wam pokazałem,
Przykład pokory dałem.
Dziś jeden z was Mnie zdradzi,
Do więzienia i śmierci doprowadzi.

Narrator

„Który to jest?” — uczniowie się pytają,
Na siebie dziwnie spoglądają.

Uczniowie

To chyba nie ja (narrator: jeden wykrzykuje)
To na pewno nie ja (narrator: drugi mu wtóruje)

Jezus

Ten któremu chleb podaję
Ten za srebro Mnie wydaje.
Biada człowiekowi który Boga wydaje,
Pierwszeństwo nędznym groszom daje.
(Podaje chleb Judaszowi, który odchodzi mówiąc:)

Judasz

Zdradzić Pana mam ochotę
Kuszą mnie dukaty srebrne i złote.
Za trzydzieści się uzgodnię,
Będę potem żył spokojnie.
Przecież On się uratuje,
A ja sobie urlop zafunduję.

Narrator

Mija czas wieczerzy,
Każdy podjadł jak należy.
Wstają, na Górę Oliwną się udają.
(Wszyscy wychodzą, Jezus zostaje. Nachodzi Judasz z gromadą ludzi. Podchodzi do Jezusa całując Go w policzek mówi)

Judasz

Witaj rabbi ukochany
Tak z dawna przez lud oczekiwany.
Jak zdrowie Twoje?
Widokiem Twoim cieszą się oczy moje.

Jezus

W pocałunku słodka zdrada,
Ale was zbrojna gromada.
Teraz wasza jest zabawa,
Snutek moje serce napawa.
Godzina śmierci się zbliża,
Koniec planu się przybliża.
(wszyscy wychodzą, pozostaje Judasz, patrząc za Jezusem mówi)

Judasz

Dlaczego On się nie ratuje,
To cały mój plan rujnuje.
On się miał uratować,
A ja pieniądze zachować.
Sznur mi tylko pozostaje,
Odejść w te niebytu kraje.
Złą miłość wybrałem,
W nie tą drogę się udałem.
„Żegnajcie” powiem jeszcze,
„Przykładu ze mnie nie bierzcie” (spuszcza głowę, odchodzi)

Narrator

Jeden uczeń zdradził Jezusa,
Drugi trzy razy zaparł się Chrystusa.
A tak pięknie wieczór się zaczynał,
Każdy baranka paschalnego wspominał.
Dzień pierwszy się dramatem zakończył,
Ale naszej opowieści nie skończył.
Piątek to dzień drugi
Kapłan posyła swoje sługi,
Aby się rada zebrała,
Decyzje w ważnej sprawie wydała.

Przewodniczący

Wezwałem was dzisiaj w nocy,
Abyście w swojej mocy
Wyrok śmierci wydali
I na Jezusie go wykonali.
BO Z RZECZY ŚWIĘTYCH SIĘ NAŚMIEWAŁ,
Z  pijakami spotkania miewał.
Świadków teraz posłuchajcie,
Ucha dobrze nastawiajcie.
Abyście wyrok dobry wydali,
I Go ukrzyżowali.
Bo lepiej jak jeden zginie,
Niż cały naród miałby znaleźć się w mogile.
Niech świadkowie głos zabierają,
Do nas przemawiają.

Świadek 1

Na własne uszy słyszałem,
Na własne oczy widziałem.
Jak On święty sabat łamał,
Chorych różnych uzdrawiał.
O jak grzeszne to postępowanie,
Do niebios o pomstę wołanie! (wychodzi)

Świadek 2

Na własne oczy widziałem,
Na własne uszy słyszałem,
Jak tu obecny o świątyni się wypowiadał,
Rozbicie jej zapowiadał.
Mówił „niech się ona zrujnuje
A ja ją w trzy dni odbuduję!”
To zuchwalstwo nieprzebrane,
Kary godne postępowanie! (wychodzi)

Świadek 3

Na własne oczy widziałem,
Na własne uszy słyszałem
Bo niedaleko stałem,
Jak ten mówił, że jesteśmy dzieci szatana,
A nie Abrahama.
O to wielka jest obraza,
Niech zginie zaraza! (wychodzi)

Jeden z rady

Co zostało powiedziane,
To naprawdę wielkie zdanie.
Lecz On na śmierć nie zasługuje,
Przeciw prawu Boga nie  postępuje.
Na śmierć go nie skarzemy,
Do domów idziemy.

Przewodniczący

Poczekajcie mam pytanie,
Niech się sprawiedliwość stanie.
Posłuchaj ty Chrystusie,
Posłuchaj ty Jezusie.
Synem Bożym cię nazwali?
Prawdę mówili czy kłamali?
Jesteś nim czy nie?!
Odpowiedz! Niech jasnym stanie się!

Jezus

Ty swoimi ustami powiedziałeś
Co w sercu swoim wiedziałeś.

Przewodniczący

Zbluźnił!  Zbluźnił niesłychanie!
Godzina śmierci niech nastanie.
Świadków więcej nie potrzebujemy,
Śmierci winien, wszyscy wiemy!

Cała rada

Zbluźnił! Zbluźnił niesłychanie!
Na ukrzyżowanie! Na ukrzyżowanie! (wszyscy wychodzą)

Osoba1

Tam na Golgocie trzy krzyże  stały,
Do kogo one należały?
Dwa boczne złoczyńców były
Ich słuszne męki toczyły.
Lecz na środkowym, bracie mój,
Wisiał przebity Zbawca Twój.
Niewinny baranek Boży zabity,
Do każdej ręki  gwóźdź ostry wbity.
Jezusa krew po krzyżu płynęła.
To dla naszego zbawienia .

Narrator

Do grobu trzeba Jezusa złożyć,
Przed sabatem do grobu położyć,
By na krzyżu ciało nie wisiało,
Świętego dnia nie rozpraszało.

Przewodniczący

Witaj piękny sabacie,
Co przychodzisz w słonecznej krasie.
Promieniami zachodu oświetlany,
Przez Boga człowiekowi dany.
„Jehowa” Twoje imię wychwalamy,
Wszystkie prawa zachowamy.
I teraz w wielkiej podzięce
Wznosimy do ciebie czyste ręce.
Niech imię Twoje będzie pochwalone,
Panie przywróć Izraelowi koronę. (wychodzi)

Narrator

Sabat już przeminął, i odszedł do wieczności.
Nie dla wszystkich to był czas  radości.
Pierwszy dzień tygodnia nastaje,
Maria do grobu się udaje.
Właśnie brzask świeci, to jest dzień trzeci.
Posłuchajcie Marii opowieści,
Dziwna ta wiadomość, w głowie się nie mieści.

Maria

Do grobu idę z samego rana,
Aby namaścić mojego Pana.
I nagle ziemia cała drży,
Na niebie wielka kula lśni.
Zlękniona do grobu podchodzę,
Rzymskiej straży nie widzę po drodze.
Dlaczego żołnierze posterunek opuścili,
Rozkazowi dowódcy się przeciwstawili?
Zlękniona podchodzę do grobu
Nie mówiąc o tym nikomu.
Widzę kamień odwalony,
Grób pusty zostawiony,
Nie ma w nim ciała mojego Pana.
„Cóż to się stało?” się zastanawiam,
Jeszcze tak w życiu się nie bałam.
Nagle człowieka zobaczyłam,
O pusty grób pytanie postawiłam.
Posłuchaj proszę, do ciebie teraz prośbę zanoszę.
Jeżeli ty ciało zabrałeś, powiedz gdzie go schowałeś?
Ja go od ciebie odkupię, drogich ziół nakupię,
Aby dobry pogrzeb Mu dać, gdzie położyłeś chcę znać.

Jezus

Czy Mnie nie poznajesz, że takie pytania dajesz?
Idź powiedz uczniom co widziałaś.
Powiedz, że ze mną rozmawiałaś.
Idź do domu, tam Mnie spotkacie,
Radość wielką otrzymacie.

Maria

Poznaję teraz ten głos, szczęśliwy mój los.
Pobiegłam, uczniom powiedziałam,
„Żywego Pana widziałam!”
Ale nie wszyscy uwierzyli,
Do grobu pobieżyli.
Wrócili, Boga wychwalali,
Że prawdę mówiłam poznali.
A czy ty wierzysz w zmartwychwstanie,
Z grobów żywych powstanie?
Ta historia jest prawdziwa,
W moim życiu się wydarzyła.
Jezusa żywego widziałam
I z Nim rozmawiałam.
To wszystko mówię wam,
Abyście wiedzieli, jaką radość mam.
Nie chcę tego dla siebie trzymać
I gdzieś pod płaszcz ukrywać.
Lecz się z tym dzielę,
Aby świat miał nadzieję
Która jest w Jezusowym zmartwychwstaniu i
Że będziemy z Nim w raju.
Przyjacielu czy przyjąłeś Jezusa żywego
Jako Pana swojego? (wychodzi)

Narrator

Będzie na świecie taki dzień,
Że słońce straci blask.
Będzie na ziemi taki dzień,
Że ludzie wydadzą wielki wrzask.
Krzyk obłędu i zgrozy,
Który szatan w serce włoży.
Krzyk jakiego jeszcze nie wydali,
Od kiedy historię pisali.
Dzień który ludzkość zaszokuje,
Dzień na który Bóg się szykuje.
Na ziemię Jezus przychodzi,
Ratunek ludowi swojemu głosi.
Będzie na ziemi taki dzień,
Że księżyc poczerwieni się.
Będzie na ziemi taki dzień,
Chrześcijanie w niebo wpatrzeni
Z radością Pana oczekują,
Słowa modlitwy wykrzykują.
Na obłokach Jezusa spotkają
Na wieki z Nim zostają.
Dzisiaj Bóg puka do serca twojego,
Przyjmij Go jako Zbawcę swojego.
Złączmy teraz nasze  głosy,
Niech się wzbiją pod niebiosy.
Niech instrumenty zagrają,
Boga niebios wychwalają.
Chwała Bogu za zbawienie,
Mnie grzesznika znalezienie.
Pieśń do ciebie Boże się przybliżam,
Głos wznoszę a kolana zniżam.
Więc niech instrumenty grają,
Nasze głosy Jahwe chwalą.

Autor: Andrzej Tomasiuk, listopad 2012

One Response to Wiersze Andrzeja (12)

  1. justynka says:

    Prosze o sprostowanie artylulu Jerzy Ryzko

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

%d bloggers like this: