Postacie polskiego adwentyzmu w Australii (6)
2013/03/28 Leave a comment
Pastor Jan Borody
Pastor Jan Borody był kaznodzieją, misjonarzem, redaktorem, tłumaczem, działaczem społecznym, współorganizatorem życia i struktur Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w Polsce oraz Adwentystycznej Polonii Australijskiej.
Pastor Jan Borody urodził się 27 czerwca 1912 roku w Austrii, wychowywał się w Rumunii, był absolwentem Seminarium Duchownego w Transylwanii…
Prawda Chrystusowa dotarła do rodziny brata Borodego w Rumunii w 1928 roku. Wtedy właśnie czynił przygotowania do wstąpienia do rzymsko-katolickiego seminarium duchownego, aby zostać księdzem. Bóg łaskawie pokierował inaczej. Pod wpływem Ewangelii raz obrany kierunek pozostał, ale treść jego została wypełniona prawdą Chrystusową i zamiast do seminarium katolickiego, udał się do seminarium adwentystycznego w Transylwanii, Rumunia.
Pastor T.T. Babienko, misjonarz dla Rosji, podczas swego pobytu w Rumunii spotkał młodego Jana i powołał go do pracy misyjnej w Polsce. Pr. Babienko był w tym czasie przewodniczącym Zarządu Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w Polsce.
1 listopada 1934 roku Jan Borody przybył na placówkę do Lwowa. Brat Jan posiadał duże zdolności językowe. Znał biegle języki: rumuński, niemiecki, francuski i angielski. W Polsce nauczył się języków: polskiego, ukraińskiego, rosyjskiego i włoskiego.
Wkrótce przeniesiony został do Kowla do Diecezji Wschodniej w charakterze sekretarza oddziałów: Szkoły Sobotniej, ewangelizacji i młodzieży. Odwiedzając zbory na Wołyniu ściągał rzesze młodzieży przemówieniami w języku ukraińskim. W tym czasie budził się na tym terenie nacjonalizm ukraiński – a do tej pory panował tam zarówno w cerkwi jak i życiu codziennym język rosyjski. Odwiedzał również wszystkie inne zbory wschodniej części Polski, wśród nich także zbór w Brześciu nad Bugiem, gdzie poznał Danutę z domu Wawrzonek, z którą zawarł związek małżeński 28 grudnia 1938 roku i przeżył z nią 65 lat szczęśliwego małżeństwa.
W niecałe 4 lata od rozpoczęcia pracy w dziele Bożym w Polsce, pod koniec 1938 roku, brat Jan Borody został powołany do Zarządu Kościoła ADS w Warszawie w charakterze sekretarza oddziałów młodzieży, ewangelizacji i Szkoły Sobotniej. W 1939 roku przeniósł się z żoną do Warszawy na nową placówkę. Jeszcze w sierpniu 1939 roku był w Danii na czele polskiej delegacji młodzieżowej biorącej udział w Północno-Europejskim Kongresie Młodzieży Adwentystycznej. Wrócił do kraju ostatnim pociągiem przepuszczonym przez stację graniczną Zbąszyń. Za dwa dni wybuchła wojna. Brał czynny udział w obronie Warszawy jako sanitariusz w polskim wojsku. Po kapitulacji Warszawy dostał się do niewoli niemieckiej, z której szczęśliwie uszedł.
Czas okupacji spędzał najpierw w Warszawie, gdzie na świat przyszło ich pierwsze dziecko – córka Edyta. Z Warszawy przeniesiony został do Piotrkowa Trybunalskiego w 1941 roku i pozostał tam do zakończenia wojny. Tam tłumaczył i powielał lekcje Szkoły Sobotniej, w które zaopatrywał Generalną Gubernię i Wołyń, a także częściowo Polesie (np. Brześć nad Bugiem). Powielał nocami na powielaczu niemieckiego starostwa. Z racji swego stanowiska pomagał ludziom, którzy znajdowali się w biedzie. Długa byłaby lista osób, w tym także wielu narodowości żydowskiej, którym uratował życie, pomagając przesiedlić się w bezpieczne miejsca, gdy groził im obóz.
Po zakończeniu drugiej wojny światowej, jako jeden z pierwszych pomagał w zorganizowaniu Zarządu Kościoła w Polsce i zabezpieczeniu mienia kościelnego oraz uruchomianiu pracy zborów. Przyczynił się w znacznej mierze do nabycia nowych obiektów dla celów kościelnych w strategicznych punktach kraju. Wtedy nabyto domy w Lublinie, Krakowie, Radomiu i Białymstoku. To on rozpoczął drukowanie „Sługi Zbory” i „Znaków Czasu”, a także lekcji Szkoły Sobotniej w Krakowie. Był w tym czasie redaktorem Wydawnictwa Znaki Czasu.
Wiele lat powojennej pracy pastora Jana Borodego upłynęło w Krakowie. Dopiero w 1957 roku, kiedy został wybrany na stanowisko sekretarza oddziałowego Zarządu Kościoła ADS, przeniósł się z rodziną do Warszawy. Po 25 letniej pracy duszpasterskiej w Polsce, pod koniec 1959 roku wraz z rodziną opuścił kraj udając się do Australii (w podróży towarzyszył im pr Włodzizmierz Siemienowicz z rodziną). Wyjazd ten był koniecznością, a wizę otrzymał wówczas pr Borody w ambasadzie brytyjskiej na podstawie tzw. „Persecutet for religious convictions”.
Pierwsze 4 lata pr Borody spędził w Newcastle, gdzie zorganizował pierwszy słowiański zbór adwentystów dnia siódmego. Przez 13 lat był również pastorem rosyjskiego zboru adwentystów w Strathfield, Sydney i organizował tam budowę kościoła na Hombush Road. W 1971 roku zorganizował zbór polsko-czesko-słowacki w Sydney, który obecnie jest usytuowany w Pendle Hill. Był pierwszym redaktorem kwartalnika Wiadomości Polonii Adwentystycznej w Australii i autorem wielu artykułów oraz współorganizatorem kilku polskich kongresów. W 1975 roku został wybrany delegatem na Światowy Zjazd Generalnej Konferencji, który odbył się w Wiedniu, Austria. W ciągu swej 17-letniej pracy duszpasterskiej w Australii był dwa razy wybrany członkiem Komitetu Wykonawczego sydnejskiej konferencji, a równocześnie był przez 10 lat radnym Komitetu Wydziału Austral-Azjatyckiego (obecnie Południowego Pacyfiku).
Po przejściu na emeryturę w roku 1978 powołany został do Los Angeles, USA, gdzie przez 5 lat był pastorem tamtejszego rosyjskiego zboru ADS.
Jego dom miał zawsze polski charakter, a dzieci Edyta, Janusz i Tom (wszyscy lekarze medycyny) czują się Polakami i przywiązani do Polski. Po powrocie z USA do Australii był członkiem polskiego zboru w Pendle Hill, w którym działał w miarę sił i możliwości. Był tam bardzo kochany i szanowany. Zawsze był pełen humoru, pogodny, z sercem pełnym wiary i miłości do Jezusa. Był to pastor Biblii i pastor modlitwy.
Jest wiele osób, którym pomógł w poznaniu Zbawiciela, wielu ochrzcił i przyprowadził do zboru. Pastor Jan w naszej rodzinie pełnił rolę patriarchy nie tylko z racji wieku, ale z racji duchowego kierownictwa.
We wtorek dnia 17 lutego 2004 roku zasnął w Panu w szpitalu adwentystycznym w Wahroonga, w wieku 92 lat.
Pozostanie dla nas dobrym przykładem męża, ojca i dziadka oraz dzielnego pracownika na niwie Pańskiej. Cześć jego pamięci.”[1]
Żona pr. Jana Borodego, Danuta, Alicja Borody opracowała i wydała książkę pt. „Tęcza po burzy”, w której zebrała swoje wspomnienia i wspomnienia życiowe Jana – swojego męża, pastora. Są to ciekawe wspomnienia przeżyć rodziców – z myślą o dzieciach, ale są one dostępne dla wszystkich zainteresowanych. Oto próbka wspomnień pr. Jana Borodego z tej książki:
„Mieszkaliśmy w Kempinie, ok. 120 km od Ploesti (…) tam chodziłem do szkoły, na początku. Potem przenieśliśmy się do Ploesti. W Kempinie służyłem do mszy. Cała Rumunia jest pod prawosławną religią. Ale w tej okolicy mieszkali bardzo bogaci Austriacy, katolicy. Dorobili się na nafcie. Ze szkoły wybierali chłopców do posługi w kościele. Ja wypadłem jakoś najlepiej i tak przez chyba sześć lat służyłem. Trzeba się było nauczyć odpowiedzi po łacinie (…). Jak skończyłem szkołę średnią, mama porozmawiała z księdzem (…) Ksiądz załatwił, ponieważ ja służyłem tyle lat do mszy i byłem w tym wierny, że mnie przyjęli na prawach misyjnych do tego seminarium (było to seminarium jezuickie w Jasz w Moldowii – przyp. mój). Nie mieliśmy płacić (…) Tego lata kiedy miałem iść do seminarium, zanim przeprowadziliśmy się do Ploesti odwiedziła nas jedna Słowaczka. Moja mama mówiła po polsku i mogła się z nią dogadać. Dostała od niej Biblię. Zaczęła czytać. Poszliśmy do księdza się zapytać, czy to jest prawdziwa Biblia. Pooglądał ją i mówi: „W zasadzie nie ma fałszywych Biblii. To jest Biblia. Nie ma tylko katolickiego poświadczenia imprimatur, biskupiej pieczęci zezwalającej na drukowanie. Ale Biblia jest taka sama”. Poszedł szukać swoją Biblię, żeby przeczytać przykazania, żeby sprawdzić dziesięcioro Bożych przykazań (…) Mama otworzyła jego Biblię i przeczytała. On wysłuchał bardzo poważnie, a potem mówi: ” „Gute Frau Antonia, das wahr fuer die Juden – Dobra Pani Antonio, to było dla Żydów. My chrześcijanie mamy zakon Chrystusowy. Nie musisz się tym niepokoić. Kościół zachowuje tak Stary, jak i Nowy Testament. Ale stare nie jest obowiązujące, bo to było dla Żydów, a my chrześcijanie idziemy po drodze Apostołów i Pana Jezusa” . I tak się rozmowa skończyła.
Ale mama całą drogę nad tym myślała (…).
Losy potoczyły się inaczej, po różnych spotkaniach i rozmowach np.: „Po co pani wysyła syna do jezuitów? (…). A co teraz mam z nim zrobić? Szkołę średnią skończył katolicką (…)” Usłyszała – „my mamy seminarium w Transylwanii. No ta – mówi mama – ja nie mam pieniędzy. Niech się pani nie martwi, wszystko będzie załatwione. No i Diecezja zgodziła się płacić za mnie naprzód, a jak będę pracował, to po trochu dług zwrócę…”
I tak Jan zamiast do seminarium jezuitów poszedł do seminarium adwentystów, będąc jeszcze katolikiem.
bk
[1] „Wspomnienie o pastorze Janie Borodym”, Romuald Wawrzonek, Wiadomości Polonii Adwentystycznej, 1/2004 r.