Wiersze Andrzeja (14)
2013/01/07 Leave a comment
Nie mogę
Nie mogę przyjść, bo ziemię kupiłem.
Nie mogę przyjść bo się ożeniłem.
Nie mogę przyjść bo słońce mocno świeci.
Nie mogę przyjść bo muszę bawić dzieci.
Nie mogę przyjść, bo woły kupuję.
Nie mogę przyjść, szarańczę atakuję.
Nie mogę przyjść bo trzęsienie ziemi.
Nie mogę przyjść, bo krowa się ocieli.
Miej mnie za usprawiedliwionego
I kochaj sługę swojego.
Król ucztę weselną wyprawia,
Sługi po gości odprawia.
Idźcie zawołajcie gości zaproszonych,
Przyprowadźcie ich tutaj pięknie ozdobionych.
Posłańcy do drzwi pierwszych pukają
Czas na ucztę oznajmiają
Gospodarz smutną twarz okazuje,
Takie słowa do nich kieruje
Nie mogę! Nie mogę przyjść, bo ziemię kupiłem.
Nie mogę przyjść bo się ożeniłem.
Nie mogę przyjść bo słońce mocno świeci .
Nie mogę przyjść, bo muszę bawić dzieci.
Nie mogę przyjść bo woły kupuję.
Nie mogę przyjść, szarańczę atakuję.
Nie mogę przyjść bo trzęsienie ziemi.
Nie mogę przyjść bo krowa się ocieli.
Miej mnie za usprawiedliwionego
I kochaj sługę swojego.
Słudzy pokłon dają, do drugiego się udają.
Gospodarz drzwi otwiera,
Radość mu oblicze rozpromienia.
Słudzy pokłon dają,
Takie słowa oznajmiają.
Nasz Pan o uczcie przypomina,
Dziś nadeszła ta godzina.
Przyjdź na ucztę swojego Pana,
Będzie wspaniała zabawa.
Gospodarz głowę opuszcza
Nie mogę! takie słowa do nich puszcza.
Nie mogę przyjść, bo ziemię kupiłem.
Nie mogę przyjść bo się ożeniłem.
Nie mogę przyjść bo słońce mocno świeci,
Nie mogę przyjść bo muszę bawić dzieci.
Nie mogę przyjść, bo woły kupuję.
Nie mogę przyjść, szarańczę atakuję.
Nie mogę przyjść bo trzęsienie ziemi.
Nie mogę przyjść, bo krowa się ocieli.
Miej mnie za usprawiedliwionego
I kochaj sługę swojego.
Słudzy gospodarza przepraszają,
Do trzeciego się udają.
Czas na ucztę gospodarzu
Czas na ucztę panie młynarzu.
Król nas tu przysyła
Na ucztę weselną wzywa.
Gospodarz w koło się rozgląda
Sługi ze zdziwieniem ogląda.
Pokornie pokłon daje,
Takie słowa podaje.
Dziękuję królowi za zaproszenie,
Lecz nie skorzystam z tego wiele.
Nie mogę! Nie mogę przyjść, bo ziemię kupiłem.
Nie mogę przyjść bo się ożeniłem.
Nie mogę przyjść bo słońce mocno świeci.
Nie mogę przyjść bo muszę bawić dzieci.
Nie mogę przyjść, bo woły kupuję.
Nie mogę przyjść, szarańczę atakuję.
Nie mogę przyjść bo trzęsienie ziemi.
Nie mogę przyjść, bo krowa się ocieli.
Miej mnie za usprawiedliwionego
I kochaj sługę swojego.
Słudzy dom opuszczają,
Do króla się udają
Takie słowa ogłaszają.
Żaden z gości nie przybędzie,
Bo mają inne zajęcie.
Każdy się wymawiał,
Taką wymówkę dawał.
Nie mogę! Nie mogę przyjść, bo ziemię kupiłem.
Nie mogę przyjść bo się ożeniłem.
Nie mogę przyjść bo słońce mocno świeci,
Nie mogę przyjść bo muszę bawić dzieci.
Nie mogę przyjść, bo woły kupuję
Nie mogę przyjść, szarańczę atakuję.
Nie mogę przyjść bo trzęsienie ziemi.
Nie mogę przyjść, bo krowa się ocieli.
Miej mnie za usprawiedliwionego
I kochaj sługę swojego.
Król na sługi swoje spogląda
Po kolei ich ogląda.
Choć ich na ucztę zapraszałem,
Choć ich sam wybrałem.
Oni mnie zignorowali,
Życie inne wybrali.
Nie chcieli przyjść na ucztę mojego syna,
Teraz to sądu godzina.
Oblicza mojego nie zobaczą,
Wśród umarłych ich los wyznaczą.
Idźcie teraz na rozstajne drogi,
Sprowadźcie lud mnogi.
Wszystkich spotkanych zapraszajcie,
Na ucztę przymuszajcie.
Mówcie: uczta się rozpoczyna,
Uczta królewskiego syna.
Chodźcie siadajcie,
Potrawy smaczne spożywajcie.
Dzisiaj król na ucztę zaprasza was,
Dlatego posyła nas.
Uczty kierunek wskazujcie,
Słowa zachęty do nich kierujcie.
Słudzy poszli, rozkaz wykonali.
Ludzi spotkanych zapraszali.
Takie słowa kierowali.
Pan na ucztę was zaprasza,
Niechaj będzie radość wasza.
Na ucztę się udajcie
Potrawy spożywajcie.
Te słowa przyjąć trzeba,
Idźcie więc w stronę nieba.
Pan za wszystko zapłacił,
Godzinę uczty wyznaczył.
Więc czemu się ociągacie,
Do tyłu spoglądacie?
Przyjmijcie zaproszenie,
Spotkacie króla w niebie.
Uczta się rozpoczyna,
Uczta królewskiego syna.
Już sala napełniona,
Różnymi ludźmi zapełniona.
Każdy kto wezwania słuchał
I głosu sług posłuchał.
Na uczcie króla przebywał,
W radości czas odbywał.
Dzisiaj Bóg posyła swoje sługi,
Jak świat szeroki i długi.
By ludzi na ucztę Baranka zapraszali,
Drogę do nieba wskazywali.
Są wszyscy powołani
Na ucztę weselną wybrani.
Niektórzy mówią nie mogę.
Nie mogę bo… niech posłuchają tę przestrogę.
Jeśli światu pierwszeństwo dają,
Boga odrzucają.
Jezusa oblicza nie zobaczą,
Wśród trupów ich los wyznaczą.
Które ‘nie mogę’ w twoim życiu króluje?
Które ‘nie mogę’ w sercu twoim kiełkuje?
Co cię człowieku wstrzymuje?
Dlaczego musisz zginąć,
Ratuj sie sam.
Drogę ratunku tobie dam.
Powiedziałem ‘sam,’ bo sam musisz zdecydować,
Chcesz śmierć czy życie zachować?
Wśród tylu życia dróg,
Spotykasz Bożych sług.
Co o drodze życia powiadają,
Jak ją znaleźć wskazówki dają.
Na każde zasmucone serce,
Na każde co jest w rozterce.
Jest lekarstwo, oto one.
Miało cierniową koronę,
Na krzyżu wisiało,
Nad twoim losem płakało.
Było głodne, prześladowane.
Niesłusznie osądzone i zamordowane.
Lekarstwem i drogą Jezus twój zbawiciel.
Jezus Chrystus zmartwychwstały
Nasz Bóg pełen chwały.
On zaproszenie na ucztę kieruje,
Dla ciebie miejsce szykuje.
On dziś was zaprasza
Niech będzie radość wasza.
Do nieba się udajmy
Pokłon Bogu oddajmy.
Więc czemu jeszcze zwlekasz,
I na co jeszcze czekasz?
Chodź z nami na wesele,
Tam już jest gości wiele.
Na ciebie tam Bóg czeka,
Ukochanego człowieka.
Odpowiedz na wezwanie,
Ja jestem twoim Panie.
Dziś padam do twoich stóp,
Tyś mój Pan i Bóg.
Andrzej Tomasiuk 18.11.2012