Wędrówki pod górę
2013/06/27 1 Comment
Nastała zima, za oknem niebo szare, pokryte ciemnymi chmurami – świat wydaje się smutny … jednak tu i tam na horyzoncie prześwieca róż zachodzącego słońca; chyba jutro będzie wietrzna pogoda, tak kiedyś babcia mówiła.
Miło jest w taki wieczór zimowo-piątkowy usiąść w fotelu przy lampie, w ciepłym pomieszczeniu i oddać się jakiejś lekturze. Przeglądając książki ustawione na półkach, nie za bardzo byłem zdecydowany którą wziąć do ręki. Wybór padł na „Księgi pięciu megilot” – tłumaczenie z hebrajskiego i greckiego, Czesława Miłosza; wybór padł na księgę Eklezjasta (Księga Kaznodziei Salomona):
Marność nad marnościami rzekł kaznodzieja, marność nad marnościami, wszystko marność. Jaki pożytek ma człowiek z całego trudu swego, którym trudzi się pod słońcem? Przemija pokolenie i rodzi się pokolenie, a ziemia trwa na wieki. Słońce wschodzi i słońce zapada i dąży do miejsca swego, skąd będzie wschodziło. Wiatr wędruje na południe i na północ zawraca, krąży i krąży w swoich kolejach(…) Cokolwiek raz było, to będzie. Cokolwiek raz uczynione zostało, uczynione zostanie. A nie masz nic nowego pod słońcem(…) Znienawidziłem życie. Złe wydały mi się dzieła czynione pod słońcem, bowiem wszystko jest marność i utrapienie ducha(…) Oto dni jego wszystkie są dni zgryzot i frasunków, i nawet w nocy serce jego nie odpoczywa. A i to jest marność(…) Jest pora na każdą rzecz i jest czas na każdą sprawę pod niebem(…) Czas płaczu i czas śmiechu, czas żałoby i czas tańca(…) Cokolwiek było, już otrzymało imię i wiadomo, czym jest człowiek. Nie jemu prawować się z mocniejszym od siebie(…) Bo któż wie, co jest dobre dla człowieka w tym żywocie przez liczbę dni jego marności, które jak cień przemijają? A kto powie człowiekowi, co będzie po nim pod słońcem?(…) I wróci proch do ziemi, tak jak był, i wróci duch do Boga, który go dał(…) Kres i zakończenie wszystkiego, co słyszałeś: Boga się bój, Jego przykazania zachowuj, bo to cały człowiek.
Hm, czyżby mędrzec pisał te słowa też przy takiej smutnej i szarej pogodzie, może mędrzec „miał wtedy pod górę”? Jakże smutnie zabrzmiały słowa – „znienawidziłem życie…”.
Nie chcąc „zapaść” w jakiś stan beznadziei, wstawiłem książkę z powrotem na półkę… ale różne myśli kołatały się w głowie, pojawiały się obrazki biblijne i takie z życia. Każdego dnia ocieramy się o wielkie cierpienie, o choroby, żałobę, które przychodzą niespodziewanie. Każdego dnia dotyka to jakiegoś człowieka, może to być bliższy (np. współmałżonek, dziecko czy ktoś z rodziny) lub dalszy, gdzie w jednych przypadkach można mieć nadzieję, a w innych… wydawałoby się, że już nie. Na każdego człowieka przychodzą chwile słabości, na pewno nie raz oczy wypełniają się łzami i pojawia się może nie tyle pytanie, co jakiś nie zrozumiany żal.
Wielu ludzi doświadczanych przez życie przechodzi przez chwile załamania i w tym utrudzeniu, nie rozumiejąc ani znając przyczyny – rzucają Bogu wyzwanie: „Czy Ty Boże, naprawdę istniejesz? Czy słuchasz moich modlitw? Dlaczego nie odpowiadasz? Dlaczego mnie to dotyka? Dlaczego nie pomożesz?… Każdy ma prawo do pytań… zadawali je także herosi wiary i nawet oni często przegrywali pod ich ciężarem.
I dziś moja skarga pełna jest goryczy, bo jego ręka zaciążyła na moich westchnieniach. O, gdybym wiedział, jak znaleźć, jak dojść do jego trybunału… Oto, gdy idę naprzód – nie ma go, a gdy się cofam – nie zauważam go. Gdy szukam go po lewej stronie, nie dostrzegam go, gdy się ukrywa po prawej, też go nie widzę. Księga Hioba 23, 2.3.8.9
Takich przez Boga „opuszczonych” bohaterów biblijnych jest więcej, np. Dawid:
Jak długo, PANIE, nie będziesz o mnie pamiętał? Jak długo będziesz ukrywał przede mną swoje oblicze?… Spójrz i wysłuchaj mnie, PANIE, mój Boże! Psalm13, 2. 4
Nikt nie wie, w jaki sposób powinien przeżyć własne życie. Gdzie znaleźć sens życia? Czy w ogóle to jest możliwe?
Chyba nie było, ani nie ma ani jednego człowieka na Ziemi, który przeszedł życie jedynie pięknymi równinami pełnymi zieleni i promieni słońca… czasami ta droga życiowa prowadzi pod – nawet stromą górę, w chmurach i burzach!
Znana jest historia biblijna, która opisuje trudną i żmudną drogę ojca z synem, który miał w ofierze złożyć swego syna na górze w kraju Moria. Po tym wydarzeniu, kiedy to Abraham przede wszystkim złożył ofiarę z siebie (był gotów poświęcić wszystko, nawet ukochanego syna – Izaaka) – został nazwany mężem wiary. Stał się takim nie od razu, przeszedł wiele prób i doświadczeń. Przejdźmy razem z Abrahamem i Izaakiem tą długą podróż… a na końcu pod górę, która być może była najwyższą górą w ich życiu. Szli zadyszani, z ciężkimi sercami… nie rozumiejąc wszystkiego do końca (czyt. 1 Mojż. 22):
Abrahamie! A on odpowiedział: Otom ja… Weź syna swego, jedynaka swego, Izaaka, którego miłujesz, i udaj się do kraju Moria, i złóż go tam w ofierze całopalnej na jednej z gór, o której ci powiem… Wstał i poszedł na miejsce, o którym mu powiedział Bóg.
Wyruszyli więc… była to dziwna karawana złożona z Abrahama, Izaaka, kilku sług i osła niosącego na swym grzbiecie drwa. Szli trzy dni i jak się nam wydaje – nie rozmyślali nad tym dziwnym poleceniem i celu podróży? Jakże trudne do zrozumienia przez Abrahama musiało być polecenie i wykonanie (tak patrząc po ludzku) polecenie Boga.
złóż go tam w ofierze całopalnej…
Czy można zrozumieć takie polecenie od Boga, skoro Izraelicie nie wolno było składać bóstwom na ofiarę własnego syna czy córki; co nakazywały niektóre religie pogańskie (czyt. 5 Mojż. 12, 29-31)
Kiedy doszli do góry wskazanej przez Boga: „ Wtedy rzekł Abraham do sług swoich. Zostańcie tutaj z osłem, a ja i chłopiec pójdziemy tam, a gdy się pomodlimy, wrócimy do was. Abraham wziął drwa na całopalenie i włożył je na syna swego Izaaka, sam zaś wziął do ręki ogień i nóż i poszli dalej razem”.
Kiedy tak szli nie rozumiejąc wszystkiego do końca, na pewno przemyśliwali. Ojciec jako człowiek głębokiej i konsekwentnej wiary, przygotowywał się na sytuację w której wierność wobec Boga będzie musiała w nim przeważyć nad miłością własnego syna – ale jak to będzie… przecież nie może zabić swego dziecka by złożyć je Bogu w ofierze. Z drugiej strony choć tego wszystkiego nie rozumiał, udał się w drogę bez dyskusji, nie słuchając litościwego głosu swego ojcowskiego serca – był posłuszny surowej lecz jasnej woli Boga.
A Izaak, młody człowiek który zaczynał dopiero swą wędrówkę życiową, któremu „wypadło” iść pod górę z ojcem, niosąc wiązkę drwa która na pewno ciążyła bardzo…
myślał i coś mu „nie pasowało”:
I rzekł Izaak do ojca swego Abrahama tak: Ojcze mój! A ten odpowiedział: Oto jestem, synu mój! I rzekł: Oto ogień i drwa, a gdzie jest jagnię na całopalenie? Abraham odpowiedział: Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój. I szli dalej razem.
Szli dalej razem i rozmowa nie za bardzo się wiązała… ojciec nie wiedząc jak to wszystko wytłumaczyć raczej milczał – bo przecież nie mógł synowi powiedzieć czego zażyczył sobie ich Bóg… a syn słyszał na dole, że idą „się pomodlić” ale, niósł drewno i widział, że ojciec niesie ogień i nóż – młody człowiek dziś powiedział by, „tato coś mi tu nie gra”. Wspinali się dalej, ojciec nic nie mówił – syn już nie zadawał pytań , a kiedy doszli na szczyt góry, wykonywał polecenia ojca…
Zakończenie historii jest nam znane. Ku zaskoczeniu obydwu – Bóg znalazł rozwiązanie, nie takie jak się spodziewali.
Abraham i Izaak w tej „pokazowej” lekcji (której nie rozumieli), będąc posłuszni uczyli się intuicyjnie rozpoznawać głos Boga. Uczyli się ze względu na Boga dokonywać trudnych, ale wewnętrznie uczciwych wyborów… Uczyli się zawierzenia Bogu wbrew ludzkim przewidywaniom i kalkulacjom. Uczyli się życia – wielkiego cudu!
Życie to najwspanialszy dar i tylko od nas zależy, jak go wykorzystamy. Uczmy się wierzyć Bogu, wierzyć w to czego nie widać i w to czego często nie rozumiemy.
A więc jeszcze raz – czy można znaleźć sens w życiu? Tak, znajdziesz go jak nie będziesz szukał go gdzieś daleko – on jest w tobie i najbliższym otoczeniu. Sens życia to nie tyle poszukiwanie, a raczej pozwolenie, by prowadził cię Bóg. W tych poszukiwaniach nie wolno ci jest zatrzymać się jedynie na sobie. Musisz szukać właściwego odniesienia do Boga, w relacjach do bliźnich
Jedynie z Bogiem możemy przebić się przez trudy. Każdego dnia wraz z dobrodziejstwami słońca Bóg obdarza nas chwilą, która jest w stanie zmienić to wszystko, co jest przyczyną naszych nieszczęść. Świat wyda się wtedy o wiele piękniejszy i bardziej kolorowy… nawet i wtedy kiedy wypada iść pod górę (i to z obciążeniem jak Izaak) – nawet wtedy, gdy za oknem szaro, zimno i w szyby bębni deszcz…
W chwilach takich jak ta dzisiejsza, dla ukojenia wracam często do „Psałterza wrześniowego” – P. Rubik, a szczególnie do „Psalmu apostolskiego”, w którym jest wykrzyczane błaganie o wielki dar wielkiej wiary : „Z nocy bezsennych składam pacierze, O dar największy – dar wielkiej wiary, W to co się nie da zważyć i zmierzyć, z miłości Boga – nie z bożej kary… Błagam o wielki dar, błagam o wielki dar, Błagam o wielki dar wielkiej wiary…”
Kornel
Polecam do posłuchania Psalm Apostolski, Rubik P. i Książek Z.
Barbara (patrz komentarze poniżej) przysłała nam zdjęcie zachodu słońca tak jak to ona uwieczniła na swojej kamerze. Dziękujemy za podzielenie się z nami.
U was już późna noc (a może rano?), a ja usiadłam po piątkowej robocie na chwilę do komputera i cóż? – przeczytałam o “wędrowaniu…”, nikogo te “góry życiowych trudów” nie omijają… ale jest nadzieja!
Dzielę się zdjęciem też robionym w jeden piątkowy wieczór zimowy, w Łomnicy Zdroju… zbieżność duchowych spojrzeń na życie i spojrzeń fotograficznych też!
Barbara Kot- Markowska