Stworzenie oczami Mojżesza (5)
2012/05/24 1 Comment
Zbliża się już koniec naszej 40-letniej wędrówki po pustyni. Wielu ludzi już odeszło, a przybywa coraz więcej nowych. Posunąłem się w latach i zauważam że mój umysł nie jest już taki giętki jak dawniej, jednak temat stworzenia świata nadal mnie fascynuje. Chcę spisać kilka ciekawszych obserwacji i życzyłbym sobie aby ktoś inny kontynuował moją pracę.
Część pierwsza jest tutaj, druga tutaj, trzecia tutaj, czwarta tutaj.
Dzień po dniu
Tak jakby to było zaledwie kilka tygodni temu, ciągle pamiętam słowa „Niech stanie się światłość” i jak wkrótce potem zauważyłem pojawiające się tu i tam lśniące punkciki. Widziałem że były bardzo podobne do gwiazd, ale wiem że nie były to gwiazdy, gdyż nie migotały, a gwiazdy stworzone były dopiero czwartego dnia. Kiedy wpatrywałem się w te punkciki, zabłysła wielka światłość którą długo jeszcze widziałem choć zamknąłem oczy. A kiedy zastanawiałem się nad tym co to wszystko mogło znaczyć, usłyszałem Głos: „I nastał wieczór i nastał poranek — dzień pierwszy.”
Zrozumiałem dokładnie że wieczór, który później nazwał Bóg nocą, to ten czas kiedy widziałem lśniące punkciki. Nie trwało to długo, zresztą w widzeniu czas jest postrzegany inaczej niż w rzeczywistości. Widziałem przecież wszystkie 6 dni stwarzania w ciągu jednej nocy, a kiedy widzenie się skończyło, długo jeszcze rozmyślałem nad nim zanim nastał poranek. Głos dał mi bardzo dużo informacji w jednym prostym zdaniu. Lśniące punkciki w bezkresnej otchłani przedstawiały okres nocy, tak samo jak obecnie okres ciemności kiedy są gwiazdy na niebie. A wielka światłość przedstawiała okres dnia, tak samo jak obecnie okres światła kiedy słońce świeci na niebie. A jeśli chodzi o te lśniące punkciki a potem wielką światłość to określają one okres nocy i dnia dokładniej niż obecnie robi to księżyc, bo czasem nie ma go w nocy, a innym razem widać go kiedy słońce jest jeszcze wysoko na niebie. Tak więc Bóg pokazał mi z wielką precyzją noc i dzień.
Kiedy przed stworzeniem świata nie było jeszcze nic i na dodatek panowały ciemności takie jak w Egipcie na kilka dni przed naszym wyjściem, jak można było pokazać początek nocy? Przecież nie było jeszcze ani dnia ani nocy, ani nawet słońca! Gdyby już było słońce to schylałoby się na zachodzie i wkrótce zaczęłoby się chować za horyzont, ale przy stwarzaniu światłości horyzontu też nie było. Tak czy owak, byłoby jeszcze jasno, zresztą obecnie widzimy że kiedy nie widać już tarczy słonecznej często widać jeszcze rumiane chmury. Ale kiedy się już mocniej ściemni, zaczynają się pojawiać pierwsze gwiazdy i niedługo potem całe niebo jest usiane gwiazdami. Pomijając fakt że nie było jeszcze ani nieba ani gwiazd, pojawianie się lśniących punkcików w czarnej otchłani było ponad wszelką wątpliwość początkiem nocy. Jak mądrze Bóg to uczynił i jak mądrze mi to pokazał w widzeniu.
Zastanawiałem się nad tym dlaczego Głos poinformował mnie że był to wieczór i poranek, chociaż wcześniej Bóg nazwał okres światłości dniem a okres ciemności nocą. Przyczyna jest prosta — nie byłoby przecież sensu powiedzieć że ‘nastała noc, nastał dzień, dzień pierwszy,’ bo wtedy powstałoby pytanie, a co stało się z nocą? Ale kiedy zastanowimy się, to wyraźnie widać że nie było pustki między wieczorem i porankiem, dlatego ‘wieczór’ oznacza okres czasu od początku do końca okresu ciemności kiedy gwiazdy widać na niebie, a ‘poranek’ oznacza okres czasu od początku do końca okresu światła kiedy słońce widać na niebie. W ten sposób ‘wieczór i poranek’ oznacza dokładnie okres od pojawienia się gwiazd na ciemnym niebie do zgaśnięcia słońca na zachodzie. Chociaż pierwszy wieczór nie zaczynał się zachodem słońca, był to czas kiedy w czarnej otchłani zaczęły pojawiać się lśniące punkciki. W ten sposób Bóg określił pełny dzień dokładniej niż czynimy to obecnie kiedy mówimy że Sabat trwa od zachodu słońca do następnego zachodu, gdyż zachód słońca należy właściwie do poprzedniego dnia, a noc zaczyna się dokładnie po zachodzie słońca, kiedy pierwsze gwiazdy pojawiają się na niebie. Fakt że zaczynamy witać Sabat kiedy słońce jeszcze jest ponad horyzontem jest słuszne, gdyż witania dokonuje się wtedy kiedy ktoś nadchodzi, a nie kiedy już przyszedł. Dlatego nie ma w tym nic złego kiedy witamy Sabat wtedy kiedy nadchodzi.
A więc Bóg pokazał mi wyraźnie że pierwszy dzień był pełnym dniem takim jak każdy inny, choć nie było przed nim żadnego innego dnia ani zachodu słońca. A skoro pierwszy dzień był pełnym dniem, to nie ma wątpliwości co do tego że każdy następny dzień był o takiej samej długości jak pierwszy. Kiedy skończyły się dni stwarzania, nastał dzień świąteczny i był to rzeczywiście siódmy dzień licząc od pierwszej chwili stwarzania. Podoba mi się to że Bóg jest taki dokładny.
Inne spostrzeżenia
Siódemka jest dziwną liczbą której nie zauważyłem w żadnych naukach faraona. Bardzo często występuje liczba dziesięć (zresztą każdy z nas ma po 10 palców u rąk czy nóg), Babilończycy używają liczbę 60, skąd też kąt prosty ma 60 stopni, a kąt pełny 360 stopni. Rok czasu odmierzany przez słońce też ma dziwną ilość dni — nieco więcej niż 360. W ciągu 21 lat, 3 razy dodajemy jeden miesiąc do naszego kalendarza aby miesiąc kłosów był rzeczywiście w czasie kiedy zawiązują się kłosy. Liczba 7 jest bardzo niewygodna i dlatego nikt nie używa jej ani do mierzenia ani do ważenia. Bóg mógłby stwarzać świat w taki sposób aby wszystko było dokonane w dziesięciu dniach. Wystarczyłoby stworzyć suchy ląd i rośliny w oddzielnych dniach, i w podobny sposób stworzyć w oddzielne dni zwierzęta wodne i ptaki, a na koniec zwierzęta i ludzi.
- światłość
- niebo
- suchy ląd
- roślinność
- światła na niebie
- zwierzęta wodne
- ptaki
- zwierzęta lądowe
- ludzie.
Jednak wyraźnie widać że Bóg celowo tak stwarzał świat aby Jego szczególny dzień był siódmym z kolei, i aby liczba 7 nie kojarzyła się z niczym innym ale tylko z Bogiem.
Wszyscy wiedzą że wszystko co rośnie — tzn. rośliny, zwierzęta, i ludzie — najpierw się rodzi, potem wydaje potomstwo, i w końcu umiera. Wśród roślin i zwierząt są takie które żyją tylko jeden rok, a są też takie które żyją wiele lat. Natomiast człowiek żyje wiele lat. Przed potopem ludzie żyli wiele lat i trudno sobie wyobrazić jak to mogło wyglądać kiedy człowiek miał 500 lub 800 lat. Mnie minęło zaledwie 100 lat, moi rówieśnicy prawie wszyscy odeszli już, a wśród całego obozu Izraelskiego trudno znaleźć ludzi którzy mają ponad 40 lat. Ale bez względu na to jak krótkie jest obecnie życie człowieka, nie wydaje on potomstwa przez pierwsze lata swojego życia, aż dopiero kilkanaście lub kilkadziesiąt lat od swojego urodzenia.
Każdy z ludzi grzeszy i według prawa Bożego za każdy grzech człowiek powinien ponieść śmierć. Jednak jest sposób aby grzesznik nie musiał umierać. W jego zastępstwie może umrzeć zwierzę, ale musi to być szczególne zwierzę. Musi to być zwierzę czyste, samiec, bez jakiejkolwiek wady… jednym słowem: to co najlepsze.[1] Dlatego Bóg polecił ażeby było to roczne zwierzę, czyli już dorosłe, ale nie stare. Widać w tym jak bardzo ceni sobie Bóg człowieka. W ciągu całego życia każdy przyprowadza wiele zwierząt na ofiarę za swoje grzechy, znaczy to że życie człowieka jest warte więcej niż wiele doskonałych zwierząt ginących na ołtarzu po to aby człowiek nie musiał umierać.
Mieszkając na pustyni i nie wiedząc kiedy Obłok się uniesie wskazując nam drogę w którą mamy iść, trudno zasiewać pola i sadzić winnice lub sady; w dodatku robić to na piachu. Jednak pamiętamy z ziemi Goszen i z pracy na polach faraona że zasiewa się pola o szczególnej porze roku a nie kiedy się komu spodoba. Wielu próbowało to robić po swojemu, ale okazało się że najlepszy czas pod siejbę był na wiosnę, a w Egipcie było to po wylaniu wód Nilu. Podobnie jest z winnicami i sadami — nadchodzi właściwa pora roku i wtedy należy sadzić rośliny. Po potopie Bóg obiecał pradziadowi Noemu że dopóki będzie istniała ziemia, siew i żniwo, zimno i gorąco, lato i zima, dzień i noc nie ustaną.[2] Stąd też życie roślin i zwierząt jest na zawsze związane z porami roku, a tylko ludzie rodzą się niezależnie od pory roku czy miesiąca, a wiele dzieci rodzi się nawet w Sabat. Bóg miał wyraźny cel w tym aby odróżnić człowieka od zwierząt i ptaków.
Niemalże każdego dnia zauważam jakieś ciekawe rzeczy wbudowane do naszego świata podczas stwarzania i coraz bardziej widzę wielkość i mądrość Bożą. Tyle ile mogę, nauczam młodych kapłanów, uczę ich również tego aby sami obserwowali wszystko co było stworzone i przekazywali wiedzę o Bogu dalej i dalej. Co mogłem to spisałem i mam nadzieję że przyszłe pokolenia też będą odkrywać cuda stworzenia i przekazywać je dalej.
ciąg dalszy nastąpi.
No tak, wszystko ma swój czas, więc po przeczytaniu 5 części czekam na 6.