Święty clown? A może święty grzesznik?
2010/09/09 3 Comments
Choć jest to nienormalne, to jest jednak zrozumiałe, że przeciwnicy Boga jak ateiści czy ewolucjoniści lekceważą Boga a częstokroć ubliżają Mu. Natomiast trudno mi zrozumieć tych którzy są oddanymi sługami Boga, a jednak umniejszają chwale Bożej. I czasem dzieje się to zza pulpitu, przed kamerą telewizyjną, lub w periodykach czytanych przez miliony ludzi. Być może wydaje się to nie do uwierzenia, ale pamiętajmy że zło wkrada się niepostrzegalnie, bo inaczej można by go zbyt łatwo zdemaskować, co nie jest w interesie Szatana.
Rozmawiałem kiedyś z pastorem Klopkiem (wszystkie nazwiska fikcyjne) który twierdził że Bóg nie wie wszystkiego, a to co Biblia mówi na ten temat odnosi się tylko do ogólnych zarysów przedstawionych w proroctwach. Spytałem się na jakiej podstawie Bóg posiada taką zdolność, która wybiórczo zapoznaje z tym co będzie, a są to tylko zarysy a nie detale. Dlaczego niby Bóg nie zna detali i jak je zdefiniować w odróżnieniu od zarysów? Skąd pochodzą informacje o przyszłości? Jeśli ktoś posiada wiedzę o przyszłości, czy to jest zdolnością osoby (w tym przypadku Boga), czy pochodzi z jakiegoś zewnętrznego źródła? Oczywiście Klopek nie potrafił poradzić sobie z tymi pytaniami, ale słyszałem po kilku latach że ciągle nauczał ludzi swoich błędnych teorii.
Można by powiedzieć że rzeczy o których mówię to drobnostki, ale czy na pewno? Jeśli Bóg nie wie wszystkiego, to może Jego inne atrybuty są też niezupełne? Jeśli Bóg nie wie wszystkiego, to czy będzie sprawiedliwie sądził miliardy ludzi i ani razu się nie pomyli? Niemożliwe! A więc, jeśli Bóg nie wie najdrobniejszych detali o każdym człowieku, to dlaczego Mateusz mówi że Bóg wie ile włosów mamy na swoich głowach? Mt10:30 Gdyby znał anatomię jaką my znamy 20 wieków później, prawdopodobnie powiedziałby że Bóg wie wszystko na temat naszego DNA, i wiedział to zanim zaistnieliśmy. Skąd takie informacje mógłby mieć Bóg? Skąd mógłby mieć informacje o zarysach i dlaczego nie mógłby mieć z tego samego źródła informacji o detalach?
Jeśli atrybuty Boga są niedoskonałe tak jak ponoć Jego wszechwiedza jest niedoskonała, to na jakiej podstawie mielibyśmy wierzyć że Jego inne atrybuty są doskonałe? Weźmy np. cierpliwość. Pamiętam jak od małego chłopca wyobrażałem sobie Boga jako kogoś kto nigdy nie uniesie głosu, choćby Go cały świat starał się wyprowadzić z równowagi. Takiego samego, cierpliwego Boga wyobrażałem sobie wtedy kiedy publicznie zawierałem z Nim przymierze w zborze warszawskim. Takiego samego, cierpliwego Boga doświadczałem od chrztu aż do niedawna, kiedy przeczytałem w jednym z periodyków, że Bóg nie jest cierpliwy na wieki, ale tylko do pewnego czasu. Za przykład podano historię potopu w której Bóg rzekomo stracił cierpliwość i zdecydował wyniszczyć ludzi na całej Ziemi. Ale czy Bóg nie wiedział o tym, że tak się stanie? Chyba wiedział, a może były to detale ukryte przed Bogiem i sam nie wiedział co wiedział(?). Tak czy inaczej, jeśli Bóg nie wie wszystkiego, nic dziwnego że został zaskoczony, stracił balans i w złości wydał wyrok na mieszkańców całej Ziemi, a później może żałował tego. Zresztą już wcześniej żałował swego czynu stworzenia człowieka, tym łatwiej przyszło Mu stracenie cierpliwości. Czy tak?
Ludzie nie są tacy jak Bóg, dlatego wspomniany periodyk wymaga od nich absolutnej cierpliwości. Ale dlaczego Bóg miałby wymagać od nas takiej cierpliwości, podczas kiedy Jemu samemu ponoć powinęła się noga? A może jego brak cierpliwości był uzasadniony a nawet święty, podczas kiedy ludzka niecierpliwość nigdy nie będzie uzasadniona? Ale kiedy porównam człowieka do Boga to nie wiem dlaczego Bóg ma ponoć taką krótką cierpliwość. Czas 120 lat czekania na poprawę ludzi (jak twierdzi wspomniany artykuł) to nic w porównaniu do wieczności. Jeśli Bóg wybucha po 120 latach, to ile razy wybuchnął od stworzenia świata i ile razy wybuchnie w wieczności? A może plagi zsyłane na Egipt, a w niedalekiej przyszłości na Ziemię, to też dowody stracenia cierpliwości przez Boga?
Oglądałem kiedyś program telewizyjny na którym występował jakiś ewangelista przed wielką publicznością. Co pewien czas pobudzał wszystkich do takiego śmiechu że musiał przerywać ten śmiech aby kontynuować przemówienie. Wspomniał wtedy o wielbłądzie i uchu igielnym. Wszystko przebiegało spokojnie aż zaczął się zastanawiać nad tym jak przenicować wielbłąda przez ucho w igle—najpierw nos czy ogon, a może garb? Cała publiczność zanosiła się od śmiechu a mówca zachwycał się poczuciem humoru Boga. Czy to było coś niewłaściwego? Przecież to Bóg nas stworzył takimi abyśmy mogli się śmiać, a każdy wie że śmiech to zdrowie.
Można by spytać czy wyśmiewanie się z kogoś jest właściwe, przecież to też śmiech, może nieco inny niż ten wspomniany powyżej. W podobny sposób poszczucie kogoś psami może być pomocne w przypadku kiedy ktoś się obawia że nie zdąży na pociąg. Niby dlaczego mielibyśmy rozdzielać włos na dwoje i szukać czegoś czego nie ma? Zresztą coraz więcej ludzi dostrzega że Bóg ma ponoć dobre poczucie humoru.
Już kilka lat temu byłem wsłuchany w opowiadanie pastora Franz opisującego przejście Izraelitów przez Morze Czerwone. Wody morskie stały po obu stronach jak wypolerowane tafle szkła. Mali chłopcy szli obok nich i zanurzali palec w wodzie, a od czasu do czasu jakaś ryba wypadała z wody na piach, bo nie zauważyła że raptem „zabrakło wody.” Był to ubaw nie do zapomnienia, dzieci tarzały się ze śmiechu, a rodzicom też niewiele brakowało. Bóg ma rzeczywiście wielkie poczucie humoru, czy tak?
Niektórzy myślą że Boga stać na większe popisy z dziedziny humoru. Nie będę wymieniał wszystkich, ograniczę się tylko do jednego. Pastor Ciapek orzekł przed zgromadzeniem że Bóg ma dobre poczucie humoru, a dowodem tego jest to że go zbawił. Aż mi się w głowie zakręciło kiedy to usłyszałem. Życie wieczne u boku Jezusa miałoby być wynikiem jakichś Bożych żartów? I takie rzeczy mówi pastor? Być może jestem przewrażliwiony na tym punkcie, ale w moich oczach jest to po prostu ubliżenie Bogu. Izraelici stojący pod Górą Synaj drżeli ze strachu o swoje życie, podczas kiedy bohaterowie 21. wieku traktują Boga jako żartownisia, który sobie robi żarty z naszego zbawienia. A może głuptaski Izraelici niepotrzebnie się bali Boga, a raczej powinni się przyglądać na to jak jakieś zwierzę zostanie zabite kiedy zbliży się za bardzo do Góry Synaj?
Oglądałem kiedyś wideo z obchodzenia jakiejś okrągłej rocznicy w pracy dla Pana. Śpiewaczka imieniem Debbie, „gwiazda wieczoru,” zachęcana oklaskami dużej publiczności, opowiadała swoje przeżycia. Jednym z takich przeżyć był list od nieznajomej kobiety zwracający uwagę na dość zuchwałe postępowanie Debbie w stosunku do Boga. Nie pamiętam dokładnie jak to opowiadanie się zaczęło, ale dobrze pamiętam jak się zakończyło. Debbie pochwaliła się jak odpisała nieznanej kobiecie: „Kiedy Jezus przyjdzie, wyciągnę mój sportowy samochód i przejadę ostatni raz ulicami miasta. Na zakrętach będzie tylko słychać pisk opon i czuć dym palącej się gumy. A Jezus będzie patrzył z dumą na moją ostatnią jazdę.”
Co za kontrast między Debbie i apostołem Pawłem! Paweł się zdeklarował nie spożywać mięsa do końca życia jeśli miałoby to zgorszyć kogoś ze słabszych braci, podczas kiedy Debbie zgniotła nieznaną kobietę wynosząc swoje aroganctwo pod niebiosa! Z czego Jezus miałby być dumny patrząc na zachowanie się Debbie? Jaki był jej cel śpiewania dla tysięcy ludzi—aby tych ludzi spotkać kiedyś w niebie czy żeby popisywać się przed Bogiem? Kiedy czytamy w Biblii o niebie, widzimy aniołów których respekt do Boga trudno wysłowić ludzkim językiem. A Debbie myśli że Bóg będzie się zachwycał jej głupotkami. Jakiego boga wyhodowała sobie Debbie nie dostrzegając swojego stanu jako biedna, mizerna, uboga, ślepa, i naga. Rv3:17
Pewien pastor imieniem Pit opowiadał jak przed wyjazdem w długą podróż miał sen w którym wyprzedzał go wielki samochód ciężarowy i zaczął go spychać z drogi. Pastor Pit z jakiejś przyczyny pojechał w pole i zauważył że zatrzymał się bezpiecznie i samochód nie był w ogóle uszkodzony. Kiedy pastor był już w prawdziwej podróży przydarzył mu się taki sam przypadek jak był we śnie, a pamiętając sen uczynił dokładnie to samo co było we śnie. Podziękowawszy Bogu za nauczenie go we śnie jak miał się zachować, udał się w dalszą drogę. Natomiast w drodze powrotnej jechał za szybko, został zatrzymany przez policję drogową i musiał zapłacić duży mandat. We wniosku powiedział że Bóg ma poczucie humoru.
Ale jakie poczucie humoru? Co takiego Bóg zrobił albo nie zrobił, aby zasłużyć sobie na taką opinię? Czy ostrzeżenie przed ciężkim wypadkiem drogowym miałoby oznaczać że Bóg powinien był go ostrzec przed policją drogową? Czy kierowca nie ma obowiązku przestrzegania prędkości zawsze i wszędzie, czy można mu jechać szybciej kiedy nikt nie widzi? Czy Bóg miałby za każdym razem przypominać człowiekowi że należy przestrzegać prawa albo wskazywać kiedy ma go przestrzegać aby uniknąć kary? Czy nie byłoby to uczeniem łamania prawa i unikania konsekwencji? Według mnie, opinia pastora Pita nie ma uzasadnienia i dewaluuje osobę Boga.
Powrócę jeszcze do pastora Ciapka. W tym samym przemówieniu opowiadał o pracy oddanych sług Bożych. Z tym samym uśmiechem na twarzy określił że pracują jak wariaci, wariaci w tym najlepszym znaczeniu tego słowa. Jeszcze tego samego dnia udało mi się rozmawiać z pastorem Ciapkiem i napomknąłem o tym że w słowie ‘wariat’ nie ma nic pozytywnego, gdyż wariat to psychicznie chory i nikt z nas nie chciałby być nazwany wariatem. Pastor Ciapek zaczął tłumaczyć że chodziło mu o coś co mógł znaleźć tylko w tym słowie i w żadnym innym nie mógł tego znaleźć… i wtedy ktoś przerwał rozmowę. Do dziś nie mogę sobie wyobrazić jakie to pozytywne wartości można znaleźć w słowie ‘wariat’ a których nie można znaleźć w innych słowach jak np. zapaleniec lub niezwykle oddany służbie dla Pana.
Gdyby tak zastosować idee pastora Ciapka w stosunku do apostołów, to byliby oni jeszcze większymi wariatami niż ludzie z 21. wieku. A jeśli ciągnąć by dalej, to kim miałby być Jezus i Jego Ojciec? Może arcy-wariatami? Czy pastor Ciapek nie zdaje sobie sprawy z tego co mówi o ludziach poświęconych Bogu? Bóg powiedział że jeśli ktoś czyni jakąś krzywdę jednemu z Jego dzieci, to jest to tak jakby dotykał źrenicy Jego oka. Zc2:8 A mówić o innych że pracują jak wariaci to określać również ich miłość do Boga! Nawet prawo cywilne prawdopodobnie przyjęłoby takie słowa jako uzasadnione wystąpienie o zniesławienie. Na dodatek wyobrażam sobie że ludzie oddani Bogu powinni odznaczać się uprzejmością zarówno w czynie jak i w mowie.
Przykro mi, ale to jeszcze nie koniec moich „urągań.” Niestety spotkałem się z jeszcze gorszymi sprawami. Słyszałem pastora Denko który głosi w różnych krajach świata że Dawid jako teokratyczny król utożsamił się z wolą Bożą do tego stopnia, że w Bożym imieniu wyraża swoją doskonałą nienawiść do nieprzyjaciół Bożych w natchnionych modlitwach uważanych dotychczas za wybuch grzesznej natury psalmisty. Poleca on innym czytanie tych właśnie psalmów na otwarcie nabożeństw. Czy słowo ‘doskonała’ dodane do słowa ‘nienawiść’ czyni nienawiść pozytywną cechą pasującą do Boga? Jeśli tak, to może usprawiedliwilibyśmy trochę swoich grzechów dodając przed nimi słówko ‘święty’(?). A może zaryzykowalibyśmy wyrażenie ‘święty grzech’ lub ‘święty diabeł’?
Podsumowując, dla mnie wniosek jest jeden. Nie tylko ateiści i ewolucjoniści wyrażają się o Bogu z brakiem czci, ale jako lud Boży dopuszczamy się podobnych przestępstw chociaż na o wiele mniejszą skalę. I chociaż są one czynione na mniejszą skalę, wyrządzają większe zło, gdyż przyjmujemy je jako prawdę, a one w ukryciu dewaluują wartość Tego, kto powinien być dla nas absolutną świętością. Godząc się na opisy Boga jako kogoś kto
- doskonale nienawidzi a innym nakazuje miłować nawet nieprzyjaciół,
- kto co pewien czas wybucha a innym nakazuje być cierpliwym do końca,
- kto musi być wariatem w najlepszym znaczeniu tego słowa gdyż Jego słudzy są wariatami,
- kto zbawia tych na których Mu wskaże lepszy lub gorszy humor,
możemy się zastanowić dlaczego Bóg wydaje nam się tańszy niż dawniej, albo dlaczego trudno nam się zdopingować do jakiegoś wysiłku dla Niego, dlaczego coraz trudniej skłonić ludzi do pracy ewangelizacyjnej dla Niego…
Wniosek jest prosty: jeśli zdewaluujemy Boga do wartości kubła do śmieci (lub jesteśmy na drodze do tego stanu), nie spodziewajmy się entuzjazmu na myśl o Nim. Jeśli pastorzy i liderzy mają lekceważący stosunek do Boga, niech się nie spodziewają że ludzie będą mieli inny.
Czytając ten artykuł zastanawiam się co jeszcze ten biedny, grzeszny człowiek wymyśli odnośnie Wielkiego, Świętego Boga. To co ludzie zaczynają opowiadać o Bogu to naprawdę woła o pomstę do nieba, to jest poprostu przyrównywanie Boga do człowieka, a to jest niedopuszczalne. Jeśli pastorzy i liderzy kościołów tak lekcewazą Boga, to ludzie biorą przykład od nich.
Bogu należy oddać chwałę: Psalm 115,1; Filipensow4,20, 1 Tymoteusz 1,17, Judy 25 wiersz, Objawienie św. Jana 7,12, 1 Piotra 4,11.
Gdzie ta chwała dla Naszego Boga o której mówią teksty Pisma Świętego, dla Boga który nas stworzył i ma nas w swojej opiece pomimo traktowania Boga na równi z człowiekiem? Ale przyjdzie czas, że każdy zda rachunek za to jakie wydał świadectwo o Bogu. Pan Bóg nie pozwoli się z siebie naśmiewać.
Moim zdaniem Bóg nie wymaga od człowieka więcej niż on sam (człowiek) może zrobić w życiu, oczywiście z Jezusem przy boku.
Pingback: Zwlekać czy wiedzieć? « Closer to the Truth